Ukojenie – Część 1 Dotyk
“Przytul się”
- Jak czytasz te dwa słowa – co pierwsze do Ciebie przychodzi?
- Czujesz w tym zaproszenie?
- Widzisz albo słyszysz konkretną osobę, która to mówi?
- To przytul się – jest dla Ciebie łatwe czy trudne?
Tym razem zaczęłam pytaniami do Ciebie. W trudnych momentach, w wymagających momentach, w tych, kiedy czujemy przeciążenie i emocje, szczególnie te mniej przyjemne potrzebujemy ukojenia. Nie wszyscy z nas je uznają, nie wszyscy dają mu prawo, nie chcą robić mu miejsca. Dla części jest to oznaka słabości. Potrzebować ukojenia – to potrzebować kogoś, a potrzebować kogoś to zależność, a przecież niezależność jest w cenie. Mimo wszystko potrzeba, by zadbać o ukojenie nie zniknie dlatego, bo będziemy udawać, że jej nie ma. Jeśli w pomieszczeniu siedzi słoń ciężko temu w nieskończoność zaprzeczać – szczególnie, że trzeba nieustannie być na niego uważnym i go omijać. Przez co, nie bezpośrednio, ale dostaje sporo uwagi.
Skąd w nas potrzeba ukojenia?
Z dzieciństwa. I nie oznacza to, że powinniśmy z tego wyrosnąć i, że jeśli wciąż to mamy, to coś poszło nie tak. Kiedy dziecku coś się stanie – płacze – szczególnie dla malutkich dzieci jest to jedyna forma wyrazu i komunikacji. Co robią rodzice – opiekunowie? Starają się zrozumieć – o czym ten płacz mówi, czego ten mały człowiek potrzebuje, dostaje uwagę, bliskość – przytulenie, objęcie, dotyk – próbując dać ukojenie. Zapominamy jak wiele funkcji może mieć dotyk w dorosłym życiu. Dotykamy siebie głównie nieświadomie, przy okazji czynności codziennych jak mycie, ubieranie, czesanie. Ponieważ natura nas tak skonstruowała, że jednym z naszych zmysłów jest czucie – odczuwanie przez kontakt ciała z tym, co je dotyka, trudno oczekiwać, że się z tego wyrośnie lub że ta część nas przestanie mieć znaczenie. Wyobrażasz sobie, żeby oczekiwać od siebie, że wyrośniemy z kontaktu z jakimś innym z naszych zmysłów – widzenia czy słyszenia?
Po co nam ukojenie?
Nasz organizm daje sygnał, że ma taką potrzebę – że nasz fragment – ciało – potrzebuje jakiejś formy dotyku. Co jest powodem jego pobudzenia – to już zupełnie inny temat. Fakt jest taki – potrzebuje. Potrzebuje, żeby móc wrócić do swojego podstawowego stanu. Nie chodzimy wiecznie szczęśliwi, źli czy czując obrzydzenie na jednym wciąż tym samym poziomie. I tak jak zmienia się nasz poziom emocji, jak zmienia się nasz poziom zmęczenia – senności, tak też, nasz poziom potrzeby fizycznego kontaktu się zmienia. Nie jest to ani dobre, ani złe, po prostu jest. I znowu, jeśli nieustająco będziemy ignorować głód czy przestaniemy potrzebować jedzenia? Nie – sam głód może zacząć być przez nas ignorowany, ale zaczniemy ponosić konsekwencje tego, że nie spełniamy jego potrzeb. Bez dostarczenia mu jedzenia będzie ograniczać różne nasze funkcje – fizyczne i psychiczne. Będziemy czuć się gorzej – mieć mniej siły, mniej energii, zaczniemy odczuwać zimno i senność. Funkcje poznawcze będą się obniżać – pogorszy się pamięć, uważność i koncentracja. Jeśli będziemy ignorować potrzeby ciała – ono również będzie dawać znaki: może się pojawić napięcie i somatyzacja (odczucia bólowe i dyskomfort z ciała bez medycznej przyczyny), drażliwość na niektóre struktury i faktury. Pobudliwość i drażliwość w kontaktach z innymi lub apatia i wycofanie. Ignorowanie tych sygnałów przychodzi łatwiej niż tych z głodu, jednak skutki będą się nawarstwiać obciążając nasze codzienne funkcjonowanie i relacje.
Kto może mnie ukoić?
Ukojenia możemy szukać u innych, i u siebie. Ci inni to nasi bliscy, Ci, którym ufamy, których jesteśmy gotowi do siebie dopuścić tak blisko. Ukojenie przez drugą osobę wiąże się z zaufaniem i otwartością. Nie wydarzy się, jeśli nie otworzymy się i nie powiemy, czego potrzebujemy, nie wydarzy się, jeśli nie pozwolimy komuś być przy nas, kiedy jesteśmy w potrzebie. Potrzeba ukojenia jest zazwyczaj spotkaniem z własną kruchą – delikatną częścią – którą wielu z nas uczy się przyjmować w dorosłym życiu. Kiedy zapraszamy kogoś do ukojenia nas – pamiętajmy, że niezależnie jak bliska jest ta relacja, jak ważna i jak długa – druga osoba nie ma takiego obowiązku. W pierwszej kolejności to my sami jesteśmy odpowiedzialni za swoje ukojenie. Kiedy zapraszamy drugą osobę, róbmy to ze świadomością, że ma prawo odmówić, nie mieć siły, przestrzeni czy ochoty i nie świadczy to źle ani o niej, ani o tej relacji.
Jak siebie ukoić?
- Dać sobie do tego prawo – nie tylko do ukojenia dotykiem – do przyjęcia, że to w ogóle w nas jest.
- Poznawaj tę potrzebę. Nie musisz jej lubić, masz prawo czuć się z nią obco – spróbuj dać jej szanse.
- Wyrozumiałość – poznając tę część i tę potrzebę – ucząc się siebie w tym obszarze może być różnie, nie poganiaj się, nie strofuj, nie wymuszaj – masz prawo do swojego tempa.
- Poszukuj z ciekawością. Poznawaj siebie po kawałku w różnych codziennych momentach. Obserwuj co Twoje ciało czuje. Co z tego czucia jest dla Ciebie miłe – przyjemne.
- Dawaj sobie przestrzeń na poznawanie swojego ciała intencjonalnie i świadomie. Poświęć mu uwagę, daj sobie czas ze swoją cielesnością w takiej wersji w jakiej jest to dla Ciebie w tym momencie możliwe i bezpieczne. Niezależnie od płci kontakt z kawałkiem siebie – ciałem – jego częściami nie ma powodu nas zawstydzać, nie ma w nim nic złego.
- Dając sobie przestrzeń na autodotyk sprawdzaj jakie formy Cię koją, są dla Ciebie miłe w odbiorze (dotykanie opuszkami palców wnętrza dłoni, objęcie siebie skrzyżowanymi na klatce rękoma, sięgając do ramion, gładzenie po głowie).
- Korzystaj z tego, kiedy poczujesz potrzebę.
Jakie jest Twoje doświadczenie z ukojeniem przez dotyk?
Czy chcesz się rozwijać w kontakcie ze sobą w cielesności?
Mam nadzieję, że ten tekst będzie dla Ciebie inspiracją do sprawdzenia lub pogłębiania pracy z ukojeniem przez dotyk. Kiedy trudno jest przebić się przez usztywnienia, czy przekonania jest to wystarczające do wejścia w proces terapii. Jeśli spodobał Ci się ten materiał, znasz kogoś, dla kogo byłby pomocny — wyślij dalej w świat -udostępnij.
Jeden komentarz
Monia
Bardzo dobry wpis ! Czekam na cześć 2 💪💪