Co to jest terapia? Czym jest terapia?
Kiedy jesteśmy zagubieni, bardzo chcemy, by ktoś powiedział nam jak żyć. Kiedy jesteśmy przytłoczeni, życiowymi doświadczeniami i latami odpowiedzialności bardzo chcemy, by ktoś wziął to od nas i zdecydował sam. Żeby coś zrobił. Uratował nas. Ta potrzeba jest dla mnie zrozumiała. Wiem, z czego wynika, wielu klientów wypowiadając różne zdania, bliskie tym też to wie, a jednak pyta. Dlaczego więc terapeuci tego nie robią? Nie mówią jak żyć i co zrobić. Czym w takim razie jest terapia?
Terapia to nie przyjaźń za pieniądze.
Niezależnie od nurtu psychoterapii, w którym się pracuje, myślę, że większość terapeutów zgodziłaby się ze mną, że właśnie to nie dawanie rad jest tym, co odróżnia relację terapeutyczną od innych relacji. Rodzice, partner_ka, przyjaciele, rodzeństwo od tych osób często słyszymy proszone lub nieproszone rady: “Ja na Twoim miejscu…”, “Powinieneś_nnaś był_a…”, “ Mówiłem_łam Ci….”, są więc wśród nas osoby, które niejednokrotnie chcą za nas zdecydować, wziąć na siebie część odpowiedzialności, ale z jakiegoś powodu to nie działa. Nie chcemy tych rad. Nie słuchamy ich, a czasem wywołują w nas złość. Te pomysły, rozwiązania nie są nasze. To poprzez relację terapeutyczną i budowane w niej poczucie bezpieczeństwa klient_ka ma szansę docierać do swoich decyzji, prawd, znaczeń. Poszerzać perspektywę, sprawdzać, czy to już jest to coś, czy może nadal nie. Uczyć się nowych potrzebnych umiejętności. Poznawać siebie i uczyć się dbać o siebie w najlepszy dla siebie sposób. Bo co dobre dla mnie, nie musi być dobre dla Ciebie. Dzięki tej pracy i poznaniu siebie klienci_tki pozbywają się objawów, które były powodem zgłoszenia, bóli w ciele, nadwagi przez zajadanie stresu, napadów lękowych, uciekania od tego, co trudne w tym od ludzi i relacji.
Dlaczego terapia tyle trwa?
Różnorodność nurtów psychoterapeutycznych wpływa również na długość procesów. Są terapie, które trwają krócej (poznawczo-behawioralna, terapia skoncentrowana na rozwiązaniach), a są takie, które zakładają dłuższą pracę (humanistyczna, Gestalt), najdłuzsze zazwyczaj są procesy w terapii psychodynamicznej lub psychoanalitycznej. Jednak najbardziej decydującą zmienną nie jest sam nurt, a przeżycie, z którym się przychodzi, wcześniejsze doświadczenia, gotowość do terapii i zmiany, styl wchodzenia w relacje – czas, jakiego potrzebuje, by zaufać. Jeśli przez lata czuje się narastające napięcie: od odczuć w brzuchu, gardle, klatce, przez silniejsze napady lęku, do ataków paniki uniemożliwiających funkcjonowanie, to, to narastanie było procesem. Wychodzenie z tego również nim będzie. Często w trakcie spotkań, staje się jasne, że samo doświadczanie np.: lęku — choć jest widocznym i namacalnym dyskomfortem, jest tylko przedsionkiem do tego, co jest pod nim — do traum, strat, zaniedbań. Zanim zaufasz i się otworzysz, mija czas. Docierając do niektórych obszarów, masz prawo nie czuć od razu gotowości do ich eksplorowania, to znowu jest czas. Pewne przeżycia i uczucia nie były dopuszczane przez lata, zapraszanie ich do swojego życia to niekoniecznie jednorazowe z nimi spotkanie. Pracując głównie z dorosłymi, spotykam się z ludźmi, którzy przez lata nosili w sobie różne tematy, przez lata nie otrzymywali tego, co potrzebują, przez lata słuchali trudnych — krzywdzących zdań, które wpłynęły na ich przekonania o sobie, świecie i innych — to trwało. Docieranie do tego, dawanie sobie tego czego brakowało, zmiana przekonań i schematów — również potrzebuje czasu.
Ta sama przyczyna, ten sam terapeuta, a metody inne
DDA czy DDD nie równa się taki sam człowiek, choć doświadczenia w jakiejś części można mieć podobne. Nie ma wyciętych i gotowych szablonów, które przykłada się do klienta i gotowe. Każdy człowiek jest inny, każde przeżycie choćby w tym samym temacie — domowych dysfunkcji, depresji, lęków — jest inne. To powoduje, że w tym samym temacie można pracować różnymi metodami i czas trwania terapii może być różny. Ktoś jest w terapii 4 rok, boisz się jak tylko to słyszysz. Twoja terapia nie musi tyle trwać. Jest człowiek i jego przeżycie, ona_on i jego_jej gotowość do pracy nad zmianą. Jeśli czyjś terapeuta robi tak, a Twój inaczej nie znaczy, że któryś z nich robi źle, a jeśli coś Cię martwi po prostu zapytaj.
To nie ja Cię leczę, to Ty budujesz "nowego_ą" siebie
Choć zdarza się, że mówi się o jakimś rodzaju magii w terapii, jest to zdecydowanie metafora subtelnych zmian i przesunięć, które dzieją się zazwyczaj na wielu poziomach i dają się zobaczyć po czasie. Terapeuta nie jest wróżką ani lekarzem. Nie mam tajemnych mocy wpływania na życie swoich klientów i klientek. Zmiana w terapii to praca osób, które się do niej zgłaszają. To one będąc w procesie, wykonują pracę nad sobą, poznają siebie, zmienią się i uczą się nowych kompetencji. Terapeuta jest towarzyszem, który dba o ich bezpieczeństwo i ma narzędzia, które mogą pomóc w pracy nad sobą, ale nie zrobi tego za kogoś. Skoro to czyjaś praca – jej_jego to po co komu terapia?
To nie prawda, że jesteśmy w stanie wszystko zrobić sami. Czasem tym dużym ważnym momentem w pracy nad sobą jest przeżywanie z kimś, doświadczenie tego, że ktoś Ciebie i Twojego przeżycia nie umniejsza. Zostanie zobaczonym w swoim przeżyciu, takim, jakie ono jest, bez negacji i oceny jest jednym z bardziej poruszających momentów w terapii. Nasze mechanizmy obronne tak bardzo nam kiedyś potrzebne dziś stoją na straży tego, co już nie jest nam ani potrzebne, ani przydatne, a czasem wręcz jest szkodliwe albo powoduje cierpienie. To na podłożu najważniejszych, pierwszych relacji – z rodzicami/ opiekunami, tworzą się przekonania i schematy. Droga do ich obalenia, odrzucenia, bo nie czujesz, że są Twoje, bo czujesz, że Cię blokują, nie musi być i dziać się w poczuciu osamotnienia. Dostając akceptacje i zrozumienie, uznanie potrzeb, łatwiej dać ją sobie samemu_ej, ale to też proces i nauka.
A po terapii życie bez problemów.....
To trudne oczekiwanie, które pojawia się przed lub na początku terapii i zmienia się w trakcie procesu. Cudownym obrazem byłoby życie po terapii, gdzie nie ma już problemów. Trudnej teściowej, nieakceptujących rodziców, szefowej stosującej mobing, osoby w pracy, która molestuje innych. Terapia to proces nad zmianą w życiu osoby, która w niej jest, a nie świata naokoło niej.
To po co się trudzić, skoro nic się realnie nie zmienia? Ojciec nie przestanie pić, a partner_ka nie przestanie zdradzać?
Mając rozwiniętą samoświadomość, rozumienie siebie, swoich potrzeb, wzmocnione zasoby, poczucie wartości, skuteczności, doświadcza się życia inaczej. Funkcjonuje się w inny sposób, będąc asertywnym — od mówienia NIE i stawiania granic, po reagowanie na pochwały albo krytykę. To i wiele innych elementów sprawia, że choć na zewnątrz jest tak samo, Ty jesteś inaczej działającą, myślącą i odczuwającą osobą. Dzięki temu widzisz więcej możliwości, masz więcej narzędzi, możesz wybierać inaczej, decydować inaczej, a przez to żyć inaczej.
I choć na zewnątrz nic się nie zmieniło, nic już nie jest takie samo.